Pewnego
mroźnego wieczoru młoda brązowowłosa kobieta po wielu
nadgodzinach w końcu wyszła z pracy. Przed budynkiem Ministerstwa
Magii panowała zamieć śnieżna. Wiał straszliwy wiatr i nic nie
było widać. Hermiona Granger szczelniej owinęła się płaszczem i
cicho przeklinała swojego szefa, który znowu kazał jej zostać do
tak późnej godziny. Musiała tylko dojść do jakiejś mniejszej,
pustej uliczki, bo mimo pory i pogody Londyn nadal pozostawał
Londynem. Na ulicach były tłumy ludzi.
- Cholera. - mruknęła
po raz kolejny kiedy jakiś facet trącił ją ramieniem na tyle
mocno, że się zachwiała. - Zero kultury. Nawet przepraszam nie
powiedział.
Sfrustrowana
prychnęła i ruszyła dalej. W końcu znalazła miejsce, w którym
spokojnie mogła by się deportować. Już miała to zrobić kiedy
usłyszała jak ktoś podbiega i krzyczy:
- Venenum
occidit*!
Nim
zdążyła choćby się uchylić. Zaklęcie trafiło ją prosto w
pierś i nie mogła wydobyć z siebie nawet słowa. Kiedy upadła na
ziemię przeszył ją paraliżujący ból. Nie mogła poruszyć żadną
częścią ciała, poczuła jednak pod głową coś mokrego. Krew.
Później straciła przytomność. Jej ostatnią myślą było: Szef
mnie zabije jeśli jutro nie przyjdę do pracy.
***
- Mamy
młodą czarownicę porażoną czarnomagiczną klątwą! - krzyknęła
jedna z uzdrowicielek do swoich współpracowników. - Malfoy, Davies,
zajmijcie się nią!
Draco
Malfoy, świeżo upieczony magomedyk, szybko przejął pacjentkę i
nawet się jej nie przyglądając. Jego przyjaciel, Scott Davies
poszedł przodem, żeby znaleźć salę.
- Wiadomo
co to było za zaklęcie? - spytał uzdrowicielki, która przydzieliła
mu zadanie.
- Nie.
Musicie się tego dowiedzieć. - powiedziała pośpiesznie. - A teraz
wybacz, ale w jednym odkryto hodowlę Sklątek tylnowybuchowych i
kilka osób jest poważnie poparzonych.
Odeszła
szybkim krokiem, a Malfoy wreszcie spojrzał na swoją pacjentkę i
ze zdziwienia prawie wypuścił różdżkę. Zaatakowaną czarownicą
była Hermiona Granger!
- Kto
mógł jej to zrobić? - mruknął pod nosem.
Otrząsnął
się. Trzeba było ją przecież zbadać i uleczyć. Ruszył przed
siebie do sali w drzwiach której czekał na niego Davies.
- Wiemy
jak co jej jest i jak się nazywa? - zapytał kiedy blondyn położył
pacjentkę na szpitalnym łóżku.
- Hermiona
Granger. A przynajmniej tak się nazywała w czasach szkolnych. Nie
wiem czy wyszła za mąż. I nie wiemy też co to było za zaklęcie.
Musimy ją najpierw zbadać. Z tego co widzę ma sporą ranę z tyłu
głowy. Całe włosy lepią się od krwi.
***
W
ciągu kolejnych pięciu dni nie znaleźli klątwy, która
odpowiadałaby wszystkim objawom. Przez cały ten czas Hermiona
Granger nie reagowała na nic. Zupełnie jakby nie żyła, a jednak
puls wciąż się utrzymywał. Kiedy Draco Malfoy siedział przy jej
łóżku i szukał tego zaklęcia spojrzał na nią, bo wydawało mu
się, że usłyszał szelest. Spojrzał i nie mógł oderwać od niej
wzroku. Nigdy wcześniej nie zauważył, że ta dziewczyna jest taka
ładna. Nagle zapragnął jej dotknąć, złapać za rękę i
powiedzieć: "Hermiono, obudź się.". Chciał odgarnąć
jej te niesforne brązowe włosy z czoła. I właśnie w tamtej
chwili stwierdził, że choćby miało to trwać dziesięć
lat, to znajdzie to głupie zaklęcie i ją wyleczy. Wyleczy, a
później przeprosi za te wszystkie lata, kiedy ją gnębił, wyzywał
i obrażał. Tamto zachowanie wydało mu się strasznie dziecinne.
Pokręcił w końcu głową i wrócił do swoich poszukiwań.
***
Po
dwóch tygodniach bezowocnych poszukiwań Draco Malfoy się nie
poddawał. Wiedział, że jej puls z dnia na dzień słabnie i, że
jeśli szybko nie dowiedzą się co to za klątwa w końcu całkiem
zniknie. Dochodziła druga w nocy, a on wciąż siedział w swoim
gabinecie z zapaloną lampką na biurku i wertował opasłe tomiszcze
pod tytułem "Czarnomagiczne klątwy i jak je zwalczyć".
Zarywał już trzecią noc z rzędu. Oczy same mu się zamykały ale
wtedy wlewał w siebie kolejną kawę i jakoś funkcjonował przez
kolejną godzinę. Wodził nieprzytomnym spojrzeniem po kolejnej
stronie i nagle:
- Mam! - krzyknął.
Śpiący na kanapie Scott całkowicie go ignorując zachrapał i
obrócił się na drugi bok. Blondyn podszedł do niego i potrząsnął
nim.
- Co
jest? - mruknął zaspany Davies. - Pali się?
- Znalazłem! - Malfoy
nagle poczuł, że roznosi go energia. Żadna kawa tak na niego nie
zadziałała.
- Swój
mózg? Gratuluję. Obudź mnie jak zacznie się palić. - burknął i
nakrył głowę poduszką.
- Znalazłem
tę klątwę! Już wiem co się stało z Granger i wiem znalazłem
sposób na wyleczenie jej! Rusz się! - drąc mu się do ucha zabrał
mu poduszkę i zwalił z kanapy.
- Dobra,
idę, już, idę. - mruknął pod nosem. - W związku z tym, że właśnie
zwaliłeś mnie z kanapy mam prawo podejrzewać, iż poszukiwania
twojego mózgu wciąż trwają.
Malfoy
nie zwracał na niego najmniejszej uwagi. Szybkim ruchem zabrał z
biurka książkę i teleportował się prosto do sypialni swojego
byłego nauczyciela i równocześnie ojca chrzestnego, Severusa
Snape'a.
- Co
do diabła?! - krzyknął Snape siadając na łóżku.
- Severusie,
potrzebuję eliksiru na jad! Szybko. Tutaj masz wypisane
składniki. - rzucił mu książkę.
- Draco,
czyś ty na mózg upadł? Pojawiasz się u mnie w sypialni wpół do
trzeciej nad ranem i żądasz eliksiru?
- Ty
nic nie rozumiesz! Znalazłem sposób, żeby uzdrowić Her...Granger,
ale nie uda mi się jeśli mi nie pomożesz.
- Bierzesz
mnie na litość, Malfoy. - westchnął mistrz eliksirów podnosząc
się z łóżka. - Wiesz jak tego nienawidzę.
- Dziękuję! - wrzasnął
blondyn i Snape już pomyślał, że chrześniak rzuci się mu na
szyję i go wycałuje. Wzdrygnął się na samą myśl o tym. Ruszył
do swojego laboratorium, a Draco zaraz za nim.
- Ile
ci to zajmie?
- Masz
wszystkie składniki?
- Pomóc
ci?
- Dasz
radę?
- Na
pewno się nie pomyliłeś?
- Myślisz,
że to zadziała?
Z
każdą chwilą miał co raz większą ochotę zabić Malfoy'a. Albo
chociaż go spetryfikować.
- Idź
i przynieś mi Ognistej.-warknął. - Stoi w kredensie w salonie.
- Jasne.
Już idę. - prawie zaśpiewał Draco i wyszedł z laboratorium.
Severus
wykorzystał tę chwilę i zabarykadował drzwi. Po jakichś pięciu
minutach usłyszał jak blondyn próbuje wejść i krzyczy, żeby mu
otworzył. Uśmiechnął się z triumfem i rzucił zaklęcie
wyciszające. Przez następny kwadrans w spokoju kończył eliksir.
Później cofnął wszystkie zaklęcia i wpuścił Malfoy'a. Ten
rzucił tylko szybkie "Dzięki!" zgarnął książkę i
magiczną miksturę i deportował się.
- Najbardziej
na świecie nienawidzę zakochanych. - westchnął i poszedł położyć
się spać.
***
- Mam
eliksir! - wrzasnął Draco kiedy tylko znalazł się w pokoju Hermiony
Granger.
Scott,
który właśnie, znowu, przysnął na fotelu obok łóżka pacjentki
podskoczył gwałtownie słysząc krzyk blondyna.
- Na
Merlina, Malfoy! Jeśli jeszcze raz obudzisz mnie krzykiem lub
zrzucaniem z kanapy jak Boga kocham zgłoszę tym wyżej, że
wymagasz leczenia psychiatrycznego!
- No
już, już. Spokojnie. Musimy podać jej ten eliksir. - podszedł do
łóżka Hermiony. - Ja to zrobię, a ty idź powiadom uzdrowicielkę
Williams, że znaleźliśmy sposób.
Kiedy
Davies wyszedł z pokoju Draco odkorkował fiolkę i pochylił się
nad dziewczyną. Delikatnie rozchylił jej usta i nagle poczuł
nieodpartą chęć pocałowania jej. Przytknięcia swoich ust do jej
cudownych malinowych warg. Pokręcił głową. Po pierwsze: jest
nieprzytomna. Po drugie: jest jego pacjentką. A po trzecie: to jest
Granger! Tak naprawdę to żaden z tych "powodów" mu nie
przeszkadzał. O dziwo trzeci również. Ale musiał uszanować to,
że ona może tego nie chcieć... Poza tym lada chwila może tu być
jego przełożona i... Cholera! Przecież miał podać jej ten
eliksir! Powoli wlał jej do ust niebieski płyn. Trochę pociekło
jej po brodzie. Wziął chusteczkę z pudełka na stoliku i wytarł
ją delikatnie. Później otworzył książkę na odpowiedniej
stronie. Zgodnie z tym co było tam napisane, Hermiona powinna
obudzić się do dwunastu godzin. Jeśli to się nie stanie znaczy,
że eliksir się nie przyjął bądź został źle sporządzony i...
ona umrze.
- Pozostaje
tylko czekać i mieć nadzieję. - powiedział i przysunął sobie
fotel tak, by był tuż obok łóżka. Usiadł na nim i ujął
delikatnie małą dłoń dziewczyny. Będzie tu siedział do czasu,
aż się obudzi.
***
Minęło
dokładnie jedenaście godzin i pięćdziesiąt minut, a Draco Malfoy
wciąż siedział przy jej łóżku. Przy łóżku Hermiony Granger.
Nie raz Scott chciał się z nim zmienić. Nawet uzdrowicielka
Williams, jego przełożona proponowała mu, żeby się zdrzemnął.
Ale on był nieugięty. Siedział w tym samym miejscu od podania
brązowowłosej eliksiru. Od tamtego momentu nawet na moment nie
puścił jej ręki. Davies trzy razy przynosił mu herbatę i kawę,
ale żadnej nie wypił.
- Draco, - powiedziała
cicho uzdrowicielka Williams. - na pewno nie chcesz, żeby ktoś cię
zmienił?
- Nie. - odparł
tonem, który sam w sobie oznaczał koniec jakichkolwiek negocjacji.
Nie
teraz. Nie kiedy zostało dziesięć minut. uzdrowicielka pokręciła
tylko głową i wyszła zamykając za sobą drzwi. Minęło kolejne
pięć minut. Nie obudziła się. Kolejne trzy. Nic.
- No,
dalej, Granger. - szepnął niepewnie odgarniając delikatnie włosy z
jej czoła.
Następna
minuta.
- No
dalej. - czuł, że głos zaczyna mu się łamać. Ona musi odzyskać
przytomność. - Uda ci się. Po prostu otwórz oczy.-poczuł, że łzy
płyną mu po policzkach. - Obudź się, Hermiono. Proszę.
Pochylił
się i położył głowę tuż obok jej dłoni, którą wciąż
trzymał. Usłyszał jak zegar tyka i w końcu dochodzi do pełnego
obrotu. Już nie ma szans. To koniec. Nie wyszło. I nagle poczuł,
że ktoś ściska jego dłoń.Uniósł głowę i zobaczył, że
leżąca w łóżku dziewczyna, Hermiona Granger, z powodu której
właśnie płakał, tak, on, Draco Malfoy płakał, patrzy na niego
zdziwiona i zmieszana. Zaraz po tym jak zobaczyła łzy na jego
policzkach uśmiechnęła się delikatnie i powiedziała cicho:
- Kto
by pomyślał, że Draco Malfoy będzie przeze mnie płakał.
A
blondyn nie zważając na nic i w ogóle nie zastanawiając się nad
tym co robi przysunął się do brązowowłosej i wpił się w jej
usta. Ta najpierw była zbyt zdumiona by zrobić cokolwiek, ale zaraz
położyła dłoń na karku blondyna i przyciągnęła go do siebie
jeszcze bardziej. Kiedy w końcu się od siebie odsunęli Hermiona
starła z policzka Draco ostatnią łzę, a on powiedział:
- Czekałem
na to całe lata.
Granger
uśmiechnęła się.
- I
dwanaście godzin.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
*Venenum
occidit-zaklęcie wymyślone na potrzeby opowiadania
Znowu płakałam.
OdpowiedzUsuńPierwsze co rzuca się w oczy to ten cudowny szablon.
OdpowiedzUsuńZobaczyłam go i pomyślałam "ten blog musi być niezły".
I jestem tutaj i zostanę na dłużej. Słodka notka!
Zabieram się za czytanie kolejnych wpisów, mam nadzieję, że się nie rozczaruje. Postaram się komentować w wolnych chwilach i życzę powodzenia w dalszym pisaniu! ;-)
Best 10 casino near me - MapyRO
OdpowiedzUsuńCasinos Near Me · Hollywood Casino at Charles Town 남양주 출장샵 Races, Charles 의정부 출장마사지 Town Races, Horseshoe Casino at 여주 출장마사지 Charles 사천 출장샵 Town Races, 포항 출장안마 Cucamonga, Casino at Charles Town Races