Strony

poniedziałek, 23 marca 2015

In the end we'll all become stories

Ta miniaturka powstała już jakiś czas temu specjalnie do publikacji na blogu Venetii Noks i nadal tam siedzi, ale postanowiłam wrzucić ją też tutaj :) 
Zapraszam do czytania :)


- Musisz się ukryć - wyszeptał między pocałunkami.
Dziewczyna odsunęła się od niego.
- Przerabialiśmy to już milion razy - nie mogę. Muszę pomóc Harry'emu, przecież dobrze o tym wiesz.
- Potter da sobie radę sam, Hermiono, jest dużym chłopcem. - powiedział patrząc jej w oczy i czule dotykając dłonią jej policzka.
- To nie jest takie proste, Draco. Ja muszę z nim iść. - zacisnął usta i zabrał rękę.
- Dlaczego?
Jęknęła. Znowu zaczynali ten sam temat.
- Nie mogę ci powiedzieć. Dumbledore...
- To już słyszałem, Hermiono. Powiedz mi prawdę. - odwróciła wzrok pod wpływem jego spojrzenia - jak zwykle było pełne wyczekiwania.
- Nie mogę, przecież wiesz. - złapała go za rękę, a on prychnął zirytowany i wyrwał jej się.
- Nie ufasz mi, Miona.
- Oczywiście, że ci ufam. Ale... Lepiej dla ciebie, żebyś nie wiedział.
- A dla ciebie byłoby lepiej, gdybyś się ukryła. - warknął i odwrócił się do niej plecami.
- Mówiłam już - nie mogę. Przestań zachowywać się jak dziecko! - zirytowana podniosła głos.
Odwrócił się gwałtownie i oparł ręce o ścianę po obu stronach jej głowy. Oparł swoje czoło o jej.
- Po prostu się o ciebie martwię, Granger. - powiedział cicho.
- Wiem. - westchnęła, a on nachylił się i pocałował ją w szyję. - Ja o ciebie też. Szczególnie wtedy, kiedy znikasz w pokoju życzeń...
- To zupełnie co innego.
- Nieprawda, to dokładnie to samo. Nawet nie chcesz mi powiedzieć, co robisz...
- Bo tak jest bezpieczniej. - chciała coś dodać, ale jej na to nie pozwolił. - Zostawmy to już. Na dzisiaj. Cieszmy się tą chwilą. - westchnęła i pokiwała niechętnie głową – wiedziała, że i tak z nim nie wygra, oboje byli tak samo uparci. Pocałował ją delikatnie w usta. 

***
Hermiona siedziała w pokoju wspólnym Gryfonów i kończyła pisać esej na transmutację, kiedy przez dziurę pod portretem przeszedł blady jak ściana Harry.
- Co się stało? - zapytała, kiedy tylko usiadł obok niej na kanapie.
- Ja... Hermiono... W tej książce... - jąkał się autentycznie przerażony chłopak.
- Harry, o co chodzi? - zaniepokojona zmarszczyła brwi.
Odpowiedział jej dopiero po chwili.
- W tym podręczniku Księcia Półkrwi było zapisane zaklęcie... Dzisiaj go użyłem... Na Malfoy'u. Natknąłem się na niego przypadkiem, zaatakował mnie, a ja nawet nie pomyślałem i je rzuciłem, wtedy on zaczął krwawić i... - mówił dalej, jednak Hermiona już go nie słuchała.  
Walczyła ze łzami napływającymi jej do oczu. Łzami strachu, smutku, złości i bezradności. Nawet nie mogła nic zrobić. Nie mogła do niego pobiec, bo nikt o nich nie wiedział. Nie mogła się rozpłakać, bo nikt o nich nie wiedział. Nie mogła z nikim o tym porozmawiać, nie mogła oczekiwać współczucia i wsparcia, bo nikt o nich nie wiedział. 
- Hermiono, muszę się pozbyć tej książki. - przebiło się do niej ostatnie zdanie wypowiedziane przez Pottera. 
Wzięła głęboki oddech.
- Tak, Harry. Musisz. - pochyliła się nad swoim esejem, żeby ukryć za kurtyną włosów twarz, po której, mimo jej starań, popłynęło kilka łez. - Idź teraz, im szybciej tym lepiej.
- Ale gdzie, Hermiono?
- W pokoju życzeń. - powiedziała łamiącym się głosem pierwsze, co wpadło jej do głowy. - Idź, Harry. 
Chłopak wziął swoją torbę z książkami i kiedy tylko wyszedł z pokoju wspólnego, Hermiona zebrała swoje rzeczy i poszła do swojego dormitorium. Zasunęła zasłony wokół swojego łóżka i zwinęła się na nim w kłębek. Teraz mogła spokojnie dać upust emocjom i pozwolić łzom płynąć. 

***
Kilka godzin później, kiedy współlokatorki Hermiony już spały, a pokój wspólny dawno opustoszał, młoda gryfonka rzuciła na siebie zaklęcie kameleona i po cichu wymknęła się przez dziurę pod portretem.  Aby nie wzbudzić niczyich podejrzeń ruszyła po ciemku w stronę lochów. Drogę i tak znała już na pamięć - w ciągu ostatniego roku pokonała ją tyle razy, że nogi same ją prowadziły. Szeptem wypowiedziała hasło do pokoju wspólnego Slytherinu i na palcach weszła do środka. Na szczęście pomieszczenie było puste, więc szybko przemknęła po schodach do części, w której sypiali chłopcy, a później wybrała ostatnie drzwi na końcu korytarza. Otworzyła je i wślizgnęła się do dormitorium Draco, zamykając je bezszelestnie. Podeszła do łóżka, na którym leżał i westchnęła cicho. Był jeszcze bledszy niż zwykle, a jego włosy były zlepione od potu i krwi, ale wyglądał raczej spokojnie. Zdjęła z siebie zaklęcie kameleona i przysiadła obok niego na miękkiej, zielonej pościeli. Delikatnie pogłaskała go dłonią po policzku. Pod wpływem jej dotyku, otworzył oczy. 
- Miona... - zaczął, patrząc na nią.
- Ciii... - szepnęła przykładając palec do jego ust. - Musiałam sprawdzić, jak się czujesz, Harry o wszystkim mi powiedział.
- Ten sukin... - chciał zwyzywać Potter'a, próbując usiąść na łóżku, ale przerwał mu atak kaszlu.
- Nic nie mów. - powiedziała z powrotem popychając go delikatnie na poduszki i wyczarowała szklankę wody, którą natychmiast mu podała. - To co zrobił było głupie, nie mam zamiaru zaprzeczać, ale nie chciał tego i był przerażony, kiedy przyszedł do pokoju wspólnego.
- Zawsze go bronisz. - skrzywił się, a później napił się odstawił naczynie. 
- Nie bronię go, stwierdzam fakt. - dotknęła jego twarzy i spojrzała na niego zmartwiona. - Strasznie się o ciebie bałam, nie wiedziałam, co się dzieje po tej klątwie, a nawet nie mogłam przyjść do ciebie od razu, ani zapytać Snape'a... - łzy bezradności znowu popłynęły po jej policzkach.
Cała złość na Wybrańca uleciała z Draco, który przyciągnął ją do siebie i przytulił nie zważając na nieprzyjemne pieczenie w miejscach, gdzie zaklęcie poprzecinało mu skórę.
- Już jest w porządku. - powiedział głaszcząc ją kojąco po plecach. - Snape mnie połatał, nie płacz... - pocałował ją w czoło i posunął się na łóżku, żeby zrobić jej więcej miejsca. Chwilę później nakrył ich oboje kołdrą.
- Zostaniesz dzisiaj. - to było bardziej stwierdzenie niż pytanie, ale ona i tak pokiwała głową. 
- Poczekaj. - powiedziała cicho i wyciągnęła różdżkę. Wymruczała pod nosem odpowiednie zaklęcie i zaraz jego włosy były czyste. Przeczesała je palcami. - Tak lepiej. 
Uśmiechnął się do niej lekko, a ona, odłożywszy różdżkę na stolik, ułożyła wygodnie się na jego ramieniu. 
- Na pewno nic cię nie boli? - wyszeptała jeszcze, patrząc na niego uważnie.
- Tylko głowa. - odparł, pomijając resztę, żeby jej bardziej nie martwić. - Jak się wyśpię to mi przejdzie. 
Skinęła głową i zamknęła oczy. 
- Nie rób mi tego więcej. - poprosiła.
- Nie będę. - obiecał i po chwili oboje odpłynęli.

***
Severus Snape przemierzał korytarze Hogwartu, a jego czarna peleryna, jak zwykle powiewała za nim. Kiedy wkroczył do pokoju wspólnego Ślizgonów, poranne rozmowy jego podopiecznych ucichły, ale on nawet nie zwrócił na to uwagi, tylko skierował się do sypialni swojego chrześniaka. Miał zamiar sprawdzić jak się czuje i przekazać mu, że zwolnił go z dzisiejszych lekcji, ale kiedy otworzył drzwi stanął jak wryty. Na łóżku, stojącym na środku pokoju, tuż obok młodego Malfoy'a leżał nie kto inny, jak Hermiona Granger. Jakby tego było mało, para obejmowała się, szczelnie okryta kołdrą. Kiedy szok minął, pomyślał, że w gruncie rzeczy młody, jak zwykł mówić o Draconie, nawet nieźle wybrał - dziewczyna była inteligentna i cały czas przypominała mu Lily. Zdobył się nawet na lekki uśmiech, kiedy chłopak przyciągnął Gryfonkę bliżej siebie. Patrzył na nich przez dłuższą chwilę, a później zamknął za sobą drzwi i odchrząknął znacząco. Śpiący Ślizgon otworzył oczy i rozejrzał się nerwowo, a gdy jego wzrok natrafił na mistrza eliksirów zamarł z przerażeniem na twarzy.
- Severusie, ja... - zaczął, ale urwał, bo właściwie nie miał pojęcia, co ma mu powiedzieć.
- Ty co, Draco? - zapytał rozbawiony nauczyciel. - Spokojnie sobie spałeś, a ona przekradła się przez pół zamku i władowała ci się do łóżka?
- Ciszej. - syknął Malfoy, widząc, że dziewczyna poruszyła się niespokojnie i mruknęła coś przez sen. - To nie było tak...
- No to jak było? - Snape świetnie się bawił denerwując w ten sposób chrześniaka.
- Przyszła, bo Potter powiedział jej, co się stało. - powiedział krzywiąc się na dźwięk nazwiska Złotego Chłopca.
- I mam uwierzyć, że Granger nagle zaczęła się o ciebie martwić, tak? A ty w tej samej chwili stwierdziłeś, że chciałbyś spać z nią w jednym łóżku, obejmować ją...
- Nie. - zirytował się Malfoy ciut za głośno, bo dziewczyna znowu zaczęła się kręcić. - Nie. - powtórzył ciszej, głaszcząc ją po plecach. Mistrz eliksirów spojrzał na niego wyczekująco, a on wziął głęboki oddech. - Spotykamy się prawie od roku. Nikt o tym nie wie, znaczy nie wiedział do dzisiaj - spojrzał na niego znacząco. - i nikt nie może się dowiedzieć. Tak będzie dla niej bezpieczniej. Wolę nie myśleć, co zrobiłby mój ojciec, gdyby... - urwał i popatrzył na dziewczynę z nieznaną Severusowi czułością.
- Rozumiem. - powiedział profesor, czym wprawił Malfoy'a w osłupienie.
- Rozumiesz? - zapytał zdziwiony.
- Tak, Draco, rozumiem. Wbrew pozorom mam serce...
Hermiona wybrała sobie dokładnie ten moment na przebudzenie i ziewnęła przeciągle, otwierając oczy. Tak samo jak młody Ślizgon zamarła na widok nauczyciela stojącego przed nimi, tylko, dla lepszego efektu, miała jeszcze szeroko otwarte usta.
- Dzień dobry, panno Granger. - powitał ją rozbawiony Snape.
Dziewczyna spoglądała zszokowana to na niego, to na Dracona, który po chwili wyszeptał jej do ucha:
- Zamknij buzię, Miona. - co też zaraz uczyniła, mimo że z jej oczu wciąż nie znikało zdziwienie. - On nikomu nie powie.
- Naprawdę? - zapytała z niedowierzaniem.
- Tak. - powiedział cicho Severus. - A teraz, panno Granger, proszę rzucić na siebie zaklęcie kameleona i idziemy. Widzę, że Draco czuje się nieźle, więc zostaje mi tylko panią odprowadzić.
Gryfonka spojrzała niepewnie na Draco, a kiedy on kiwnął głową wykonała polecenie mistrza eliksirów. Wyszli z dormitorium Malfoy'a i ruszyli w stronę pokoju wspólnego. Kiedy byli już przy wyjściu opiekun Slytherinu o czymś sobie przypomniał.
- Draco nie będzie dzisiaj na lekcjach, ktoś musi zrobić dla niego notatki. Parkin... - zaczął widząc, jak ręka Ślizgonki wystrzela w powietrze, ale urwał i zmienił zdanie, kiedy usłyszał cichy syk z lewej strony, który ewidentnie należał do Hermiony. - Zabini, zajmij się tym.
Był święcie przekonany, że gdyby nie zaklęcie kameleona zobaczyłby, jak na twarzy Gryfonki wykwita złośliwy uśmiech. 

***
Większość uczniów zmierzała do Wielkiej Sali na kolację. Hermiona martwiła się o Harry'ego. Właśnie przed chwilą powiedział jej, że dzisiaj wieczorem opuści szkołę razem z Dumbledore'em. Szła tak zamyślona, że nawet nie zauważyła, kiedy na kogoś wpadła.
- Uważaj jak chodzisz. - warknął w jej stronę Draco, ale w jego oczach nie było złości. Przecież tylko grał.
- Tobie też by nie zaszkodziło patrzeć, gdzie leziesz. - rzuciła.
- Po kolacji przyjdź do klasy od zaklęć. - szepnął, kiedy wstając zbliżył się do jej ucha.
Prawie niezauważalnie skinęła głową i otrzepawszy spódnicę ruszyła do Wielkiej Sali. Szybko zjadła posiłek i widząc, że Malfoy'a nie ma już przy stole Slytherinu udała się do klasy, w której odbywały się lekcje zaklęć. On już tam czekał. Zablokował drzwi i natychmiast ją pocałował. Zaskoczona dopiero po kilku sekundach odwzajemniła pocałunek. Po chwili Draco podniósł ją i posadził na ławce. Dopiero później się od niej oderwał.
- Miona, musisz mi coś obiecać. - powiedział cicho, patrząc jej w oczy.
- O co chodzi? - zapytała marszcząc delikatnie brwi.
- Dzisiaj w nocy pójdziesz do mojego dormitorium. Zablokuję drzwi od zewnątrz - nikt nie będzie mógł tam wejść. Mnie tam nie będzie, ale pod żadnym pozorem nie wychodź stamtąd do rana.
- Draco, co się dzieje? - teraz już kompletnie nic nie rozumiała. - Czy to ma coś wspólnego z tymi twoimi zniknięciami? Wiem, że chodzisz do pokoju życzeń...
- Nie mogę ci powiedzieć. - jęknął i oparł swoje czoło o jej. - Po prostu musisz mi obiecać, że to zrobisz.
- Ale...
- Nie, Hermiono, nie ma żadnego "ale". - powiedział stanowczo. - Musisz mi to obiecać.
- Dobrze. - westchnęła. - Obiecuję.
Już wtedy wiedziała, że nie ma żadnej możliwości, aby dotrzymała słowa.

 ***
 Tego wieczoru Hermiona znowu przemykała się do lochów ukryta pod zaklęciem kameleona. Draco czekał na nią niedaleko wejścia do pokoju wspólnego i szybko zaprowadził ją do swojej sypialni. Usiadła na łóżku i spojrzała  na niego wyczekująco. 
- Czy teraz powiesz mi w końcu, co się dzieje?
- Nie mogę, Miona. - powiedział zerkając nerwowo na zegar. - Zaraz muszę iść. Obiecaj mi, że stąd nie wyjdziesz. 
- Przecież już ci powiedziałam...
- Obiecaj.
Westchnęła i przewróciła oczami.
- Obiecuję. 
Draco podszedł do niej i pocałował ją delikatnie.
- Kocham cię. - szepnął, a ona zamarła. Po raz pierwszy usłyszała te słowa z jego ust. Nigdy wcześniej sobie tego nie mówili. - Cokolwiek się wydarzy... Pamiętaj o tym.
- Ja też cię kocham. - powiedziała, kiedy już otrząsnęła się z szoku.
Chwilę później wyszedł. Hermiona słyszała, jak stoi jeszcze pod drzwiami i rzuca zaklęcia. Położyła się na łóżku z ciężkim westchnieniem i przytuliła do twarzy jego poduszkę. Merlinie, jak ona uwielbiała ten zapach! Ułożyła się wygodnie i sięgnęła po swoją torbę, z której wyjęła książkę. 

***
Kilka godzin później postanowiła sprawdzić, dlaczego Draco tak bardzo chciał, żeby została w jego dormitorium. Poza tym zastanawiała się, czy Harry już wrócił. Wstała z łóżka i rzuciła na siebie zaklęcie kameleona, a później otworzyła drzwi, które, ku jej zdziwieniu, nie stawiały żadnego oporu. On jej po prostu zaufał i zablokował drzwi tylko od zewnątrz...
- Granger, a gdzie ty się wybierasz? - rozległ się cichy, spokojny głos. 
Hermiona podskoczyła zaskoczona i spojrzała w kierunku, z którego dochodził. Blaise Zabini stał jakieś dwa metry od niej oparty nonszalancko o ścianę. Czyli jednak nie do końca jej zaufał.
- Nawet nie próbuj udawać, Draco o wszystkim mi powiedział. Wracaj grzecznie do sypialni i czekaj, aż ja albo on po ciebie przyjdziemy.
- Dlaczego mam siedzieć w pokoju? Co się dzieje? 
- Granger, myślę, że Smok wszystko ci wyjaśni, jak już wróci, uważa że tak jest...
- Bezpieczniej, tak, wiem, ale dlaczego? Co jest takiego niebezpiecznego? Co się dzieje, Zabini?
- Nie ja jestem osobą, od której powinnaś się tego dowiedzieć. - powiedział wymijająco. - Wracaj do sypialni. 
- Nie. Nie pójdę tam, dopóki nie powiesz mi, o co, do jasnej cholery, chodzi! - podniosła głos.
- Ciszej, idiotko, bo wszystkich pobudzisz. - zgromił wzrokiem miejsce jakieś pół metra od jej głowy – przecież mimo wszystko nadal jej nie widział. 
- To powiedz mi o co chodzi. - zażądała.
- Nie mogę. 
- W takim razie sama się dowiem. - szepnęła i oszołomiła chłopaka. Ten nie spodziewał się żadnego ataku i nawet nie zdążył uskoczyć. Upadł z impetem na ziemię, a Hermiona mrucząc pod nosem "Sorry, Zabini" pobiegła przed siebie, przeskakując nad jego bezwładnym ciałem.

***
Dopiero, kiedy Hermiona wydostała się z lochów, zobaczyła, że w zamku rozpętało się istne piekło. Cała Sala Wejściowa była w strasznym stanie, sztandary domów nad stołem nauczycieli w Wielkiej Sali płonęły, a drzwi były podziurawione zaklęciami. Draco nie chciał, żeby ona tu była... Czyli musiał o tym wiedzieć. Musiał wiedzieć, że szkoła zostanie zaatakowana. Tylko jeden człowiek mógł to zaplanować... 
- Voldemort - szepnęła. A to musiało znaczyć, że Draco... - On jest śmierciożercą.
Jak na zawołanie z korytarza obok niej wybiegł Malfoy razem ze Snape'em. Młody Ślizgon skierował się w stronę lochów, ale mistrz eliksirów pociągnął  go do wyjścia z zamku. Zatrzymał  się.
- Ona jest w mojej sypialni. - powiedział cicho. - Nie zostawię jej tam, nawet nie wie, co się dzieje. 
- To lepiej dla niej. Chociaż Potter i tak jej pewnie później wszystko opowie, chodź już, musimy iść. 
- Nie zostawię jej tam. - powtórzył tonem nieznoszącym sprzeciwu. 
- Granger jest dużą dziewczynką, da sobie radę. Nie możesz po nią teraz wrócić. 
- Ale...
- Tak będzie dla niej lepiej, Draco, będzie bezpieczna. - spojrzał na rozdartego chłopaka ze współczuciem. Wiedział, że oddałby za nią życie, gdyby było to konieczne i wcale mu się nie dziwił. On zrobiłby dla Lily to samo. - Chodź już, zaraz zleci się tu cała banda aurorów i wtedy twoja miłość do Granger nic nam nie pomoże.
Malfoy popatrzył tęsknie w stronę lochów, ale ruszył za Severusem. Hermiona obserwowała tę scenę z mieszanymi uczuciami. On wiedział o tym ataku. Ale równocześnie chciał ją chronić, powiedział jej, że ją kocha. Nie wiedziała już, co o tym wszystkim myśleć. Teraz musiała przełknąć łzy, odłożyć miłość na bok i iść poszukać przyjaciół.

***
Hermiona z ciężkim westchnieniem usiadła na łóżku w swoim pokoju. Rok szkolny się skończył, pogrzeb Dumbledore'a też mieli już za sobą, mogli wreszcie wrócić do domów. Był już wieczór, a ona była naprawdę zmęczona. Przed chwilą musiała opowiedzieć rodzicom, jak minął jej ten rok, pomijając atak śmierciożerców i śmierć Dumbledore'a - nie chciała ich dodatkowo niepokoić. Oczywiście ani słowem nie wspomniała też o swoim związku z Draco. Każda myśl o nim bolała, nie wiedziała, co powinna z tym zrobić. Nie widziała go już od tamtej nocy, od momentu, kiedy Snape kazał mu uciekać. Z jednej strony była na niego wściekła, nienawidziła go za to, że wiedział o ataku na szkołę, że brał w nim udział, jak dowiedziała się później od Harry'ego. Ale z drugiej strony bała się o niego, nie wiedziała, co się z nim dzieje, gdzie jest, czy jeszcze żyje... Pokręciła głową dalej powstrzymując łzy. Nie chciała przez niego płakać. Poszła wziąć prysznic i przebrawszy się w piżamę wróciła do pokoju. Położyła się na łóżku i próbowała zasnąć, ale po godzinie przewracania się z boku na bok dała sobie spokój i wstała, żeby wziąć z regału coś do czytania. Jej wzrok padł na książkę, którą dostała od Malfoy'a na święta. Zapomniała wziąć ją ze sobą z powrotem do Hogwartu i mama musiała odłożyć ją na półkę. Oczy zaszły jej łzami i tym razem już ich nie powstrzymywała. Płynęły po jej policzkach, a później skapywały na podłogę. Po chwili usłyszała za sobą jakiś szelest. Odwróciła się i zobaczyła go. Stał przy oknie, przez które musiał wejść, i patrzył na nią, przygryzając dolną wargę.
- Co ty tu robisz? - zapytała. Chciała, żeby zabrzmiało to ostro, ale głos jej się załamał i nie do końca jej to wyszło.
- Ja... Chciałem ci wszystko wytłumaczyć. - powiedział cicho i spojrzał na nią błagalnie. - Wiem, że spieprzyłem, ale proszę, daj mi szansę. 
- Masz pięć minut, a później masz zniknąć. 
Westchnął i zaczął opowiadać. Mówił jej o tym, że ojciec zagroził mu śmiercią, jeśli nie przyjmie mrocznego znaku, że Voldemort kazał mu zabić Dumbledore'a, a jak nie to zabije jego rodziców, opowiadał jej o wszystkim, nic nie pomijał. 
- Ja... Nie miałem wyjścia, Miona. Wiem, że gdybym był Potterem pewnie szybciej dałbym się zabić, niż to zrobił, ale, zrozum, że to by go nie powstrzymało, a nie chciałem robić tego mojej matce i... Później podtrzymywała mnie myśl, że póki żyję, mogę być z tobą. Nie chciałem jeszcze tego kończyć. To było egoistyczne, wiem o tym...
- Przez ciebie Dumbledore nie żyje! - krzyknęła, a Draco skrzywił się i wyciągnąwszy różdżkę rzucił na pokój silencio. 
- Severus go zabił, Hermiono.
- Wiem, ale to nie zmienia faktu, że gdyby nie ty, nie miałby do tego sposobności! Gdyby nie ty banda śmierciożerców nie znalazłaby się w naszej szkole! 
- Wiem i nienawidzę się za to. Nie chciałem tego, uwierz mi. 
- Twoje pięć minut minęło. - powiedziała i odwróciła się do niego tyłem. Nie chciała na niego dłużej patrzeć, bo wiedziała, że jeszcze chwila i mu wybaczy. 
- To co mówiłem tamtego wieczoru, to była... To jest prawda. Kocham cię, Miona. - nic na to nie odpowiedziała. Westchnął. - Czy... Czy możesz chociaż na mnie spojrzeć?
- Nie. - szepnęła, a jej głos lekko zadrżał. Ślizgon podszedł do niej i niepewnie położył jej dłoń na ramieniu. - Nie, przestań. 
- Hermiono, ja naprawdę... Nigdy nie czułem czegoś takiego w stosunku do nikogo. Jesteś jedyną... - mówiąc to stanął przed nią i dotknął jej policzka.
- Przestań. - powiedziała łamiącym się głosem. - Proszę.
- To jest sama prawda, Miona, ja...
- Przestań. Nie mogę tego słuchać.
- Dlaczego? 
- Bo jeśli tak dalej pójdzie, to zaraz ci wybaczę. - wyszeptała to tak cicho, że przez chwilę zastanawiał się, czy sobie tego nie wymyślił. Nie patrzyła na niego.
- To jest jedyne, o co cię proszę. Chcę żebyś mi wybaczyła. Jeśli nie chcesz, to nie będziemy już razem, odejdę i nigdy więcej mnie nie zobaczysz, ale proszę, błagam, wybacz mi. - nic nie powiedziała. - Nie będę cię do niczego zmuszał, Hermiono, ja cię tylko proszę. - znowu milczała. - Rozumiem. - westchnął i ruszył w stronę okna. Kiedy już był tuż przy nim, usłyszał jej głos.
- Nie chcę, żebyś odchodził. - odwrócił się zaskoczony. - Nie chcę, żebyś odchodził, znikał, nie chcę, żeby już cię nie było. I to jest w tym wszystkim najgorsze.
Podszedł do niej i po raz kolejny tego wieczoru dotknął jej policzka.
- Często jesteś egoistą, dupkiem i skrzywdziłeś mnie więcej razy niż ktokolwiek inny. Zrobiłeś masę złych rzeczy, ale mimo tego wszystkiego cię kocham. I nie chcę, żebyś odchodził. - powiedziała to wszystko patrząc mu prosto w oczy.
- Hermiono...
- Po prostu mnie teraz pocałuj.
Tak też zrobił. I ten jeden delikatny pocałunek przerodził się w znacznie więcej.
***
- Nie idź jeszcze. - szepnęła Hermiona, leżąc na łóżku, wtulona w Ślizgona. 
- Nie pójdę, dopóki nie zaśniesz. Później będę już musiał... 
- Wiem. - pokiwała głową. 
Przyciągnął ją bliżej siebie.
- Obiecuję ci, że to nie jest ostatni raz, kiedy się widzimy. - powiedział głaszcząc ją po włosach. - Po wojnie... Choćby nie wiadomo co się stało, znajdę cię i wreszcie będziemy mogli przestać się ukrywać. Będziemy mogli otwarcie pokazać się razem, całować, obejmować, trzymać za ręce, kiedy tylko będziemy chcieli. Obiecuję ci to. - pocałował ją w czoło i wsłuchał się w jej oddech, który z czasem stał się równy i spokojny. Odczekał jeszcze chwilę i wyślizgnął się z łóżka. Później ubrał się, pocałował ją ostatni raz w czoło i wyszedł przez okno.

***
Od ich ostatniego spotkania minęło już ponad pół roku. W tym czasie nie mieli ze sobą żadnego kontaktu, chociaż myśleli o sobie nawzajem całymi dniami. Teraz mogli się wreszcie zobaczyć - chociaż oboje woleliby, żeby okoliczności były nieco inne. Hermiona leżała na podłodze w Malfoy Manor, krzycząc z bólu, a Bellatriks rzucała na nią jedno cruccio za drugim i wypytywała, skąd wzięli miecz Godryka. Draco zacisnął zęby, a Narcyza widząc to, powiedziała:
- Nie musisz tego oglądać. Możesz wyjść. - on tylko pokręcił głową. 
W chwili, kiedy jego ciotka schowała różdżkę i wyjęła nóż, sięgnął do kieszeni po własny magiczny przedmiot, chcąc ją zaatakować, ale po drodze napotkał wzrok Hermiony. Ledwie zauważalnie pokręciła głową, jakby doskonale wiedziała, co zamierzał zrobić. Lestrange przejechała ostrzem po jej skórze, rozpoczynając słowo "szlama" . Malfoy chciał zlekceważyć zakaz Gryfonki, ale w tym samym momencie krzyknęła:
- Nie! - większość ludzi zgromadzonych w pomieszczeniu pomyślała, że ta naiwna dziewczyna próbuje powstrzymać tym Bellatriks i zaczęli się śmiać, ale Draco wiedział, że ona mówi do niego, patrzyła mu prosto w oczy. 
Znowu zacisnął zęby i odwrócił wzrok. Nie mógł na to patrzeć. Jakiś czas później do pokoju wparowali Potter i Weasley. Ślizgon tracił różdżkę, ale niespecjalnie go to obchodziło. Był wściekły, bo był bezsilny. Ona cierpiała, a on nie mógł nic zrobić. 
***
Druga Bitwa o Hogwart rozpoczęła się kilka godzin temu. Śmierciożercy mieli wyraźną przewagę, głównie przez fakt, że już na samym początku było ich więcej. Czarny Pan stał na czele swojej armii i śmiał się, krzycząc, że Harry Potter nie żyje. Hermionie oczy zaszły łzami i poczuła, że Ron ją przytula. Jemu też trzęsły się ręce. Rozejrzała się i dostrzegła jasne włosy Dracona kilka metrów od niej, stojącego po ich stronie. Odetchnęła z ulgą. Nie widziała go podczas walki, nie wiedziała czy przeżył. Poza tym fakt, że nie przeszedł do szeregów Voldemorta również ją ucieszył. Może jakoś im się uda, może będą jeszcze mieli swoje "szczęśliwe zakończenie"... Tylko Harry... Rozmyślania przerwał jej głos Tego-Którego-Imienia- Nie-Wolno-Wymawiać:
- Draco, chłopcze, podejdź tutaj.
- Nie. 
Uśmiech Czarnego Pana zamarł na jego ustach i zaraz zmienił się w grymas niedowierzania. 
- Słucham? 
- Nie. - powtórzył młody Malfoy wyraźnie i spojrzał mu hardo w oczy. - Nie przejdę na twoją stronę.
Zewsząd rozległy się zdziwione szepty.
- Ty chyba nie rozumiesz, co robisz, chłopcze. Moich propozycji się nie odrzuca. 
- Ktoś w końcu musiał to zrobić.
Źrenice Voldemorta zwęziły się jeszcze bardziej niż zwykle i nic już nie mówiąc wtargnął do umysłu Dracona. Przejrzał wszystkie jego szczęśliwe wspomnienia. Nie było ich dużo, a większość z nich dotyczyła jednej osoby. Kiedy skończył wybuchnął gromkim śmiechem. 
- Nasz młody Draco się zakochał. - obwieścił wszystkim. - W szlamie. - dodał z obrzydzeniem i prychnął. - Panno Granger, może się nam pani pokaże? Zobaczymy, co w pani takiego interesującego...
- Nawet nie próbuj jej tknąć. - warknął blondyn.
Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać puścił jego uwagę mimo uszu i zaklęciem przelewitował Hermionę na środek dziedzińca, na którym stali. Przyjrzał jej się dokładnie, a później znowu popatrzył na Dracona. 
- Nie rozumiem, dlaczego jesteś zdolny dla niej zbrukać swój honor, naprawdę... Jest dużo ładniejszych kobiet, w dodatku czystokrwistych... Mam do ciebie słabość, chłopcze, jeśli teraz staniesz obok swojej matki i swojego ojca, puszczę w niepamięć wszystko, co się przed chwilą zdarzyło. - chłopak nadal stał w miejscu i wyglądało na to, że wcale nie miał zamiaru się ruszyć. Czarny Pan westchnął. - Chyba muszę ułatwić ci wybór. - wycelował różdżką w Hermionę, która głośno wciągnęła powietrze. - Avada...
- Teraz, Potter! - krzyknął Malfoy, zagłuszając koniec zaklęcia i rzucając się w stronę Granger. 
Popchnął ją na ziemię i sam osłonił od góry własnym ciałem. Klątwa śmignęła nad ich głowami, a w tym samym momencie Harry, który jednak okazał się być żywy, zeskoczył z ramion Hagrida i wycelował różdżką w Voldemorta.
- Avada kedavra! - Lord, jak i wszyscy inni, był tak zaskoczony, że nawet nie zdążył zareagować, kiedy zaklęcie przecięło powietrze i trafiło prosto w jego pierś. 

***

- I wtedy krzyknąłem "Teraz, Potter!" i rzuciłem się, żeby osłonić przed klątwą waszą mamę. - powiedział Draco, jak zwykle podczas opowiadania tej historii, zawzięcie gestykulując. 
- Znowu im to opowiadasz? - zapytała z niedowierzaniem Hermiona wchodząc do salonu i widząc swoje dzieci siedzące na podłodze i wpatrujące się w ojca z zachwytem. - Niedługo będą to znali na pamięć.
- Ciii, mamo, teraz będzie najlepsze! - uciszył ją oburzony Severus. 
- Właśnie! - zgodziła się z bratem Colleen.
- Ale jak tata skończy to do spania. - zastrzegła z uśmiechem na twarzy i poszła do kuchni. 
Kilka minut później wpadły tam jej ukochane bliźniaki i ucałowały ją na dobranoc. Zaraz po tym popędziły do swojego pokoju. Poczuła, że ktoś obejmuje ją od tyłu w talii. Odwróciła się i spojrzała na swojego męża, który pocałował ją w usta. 
- Jak było z Pansy? - zapytał po chwili. 
- Pogadałyśmy sobie, a Blaise, jak wrócił z pracy, znowu wypomniał mi tego guza, którego sobie nabił, jak go oszołomiła. - Draco parsknął śmiechem, a ona odwróciła się do niego przodem i oparła się plecami o blat. - No i... Dała mi wyniki.
- I co? - zaniepokojony zmarszczył lekko brwi.
- No cóż... Wygląda na to, że w naszym życiu pojawi się kolejny mały, zapatrzony w ciebie potwór, który jeszcze nie słyszał twojej ulubionej historii...
Spojrzał na nią zdumiony.
- Jesteś... Jesteś w ciąży?
- Tak się kończą sylwestry u Zabi... - nie dał jej skończyć - po prostu pocałował ją w usta. 
- Będziemy tam częściej chodzić. -powiedział, na co Hermiona roześmiała się. 
- Dopiero wtedy, kiedy to ty będziesz rodził przez dziesięć godzin.
- Na razie idziemy do sypialni. I nie mam zamiaru stamtąd wychodzić przez najbliższe dziesięć godzin. - mówiąc to wziął ją na ręce i ruszył w stronę schodów.

***

Jakiś czas później leżeli w łóżku przytuleni do siebie. Draco głaskał Hermionę po włosach i patrzył na nią, jakby mimo tych kilku lat małżeństwa wciąż nie wierzył, że jet jego. Ona przymknęła oczy i poprosiła:
- Opowiedz mi jeszcze raz, jak poszedłeś do Harry'ego.
- Jeszcze nie znasz tego na pamięć? - zapytał złośliwie, ale uśmiechnął się.
- Lubię, jak to opowiadasz.
- Kiedy już zasnęłaś wymknąłem się oknem, tak samo, jak wszedłem. Aportowałem się na Privet Drive i znowu użyłem okna, zamiast drzwi. Potter zdziwił się znacznie bardziej niż ty, kiedy mnie zobaczył. W sumie wcale się mu nie dziwię. Trochę się na mnie wydarł, dobrze że od razu, jak wszedłem rzuciłem silencio, ale w końcu udało mi się mu jakoś wszystko wytłumaczyć. Pokazałem mu nasze wspólne wspomnienia. Kiedy... Zobaczył, że cię kocham i że tobie też na mnie zależy, zgodził się zawrzeć ze mną swego rodzaju sojusz. Obiecałem mu, że jeśli tylko będę mógł, pomogę mu pokonać Voldemorta, a on mi, że będzie cię chronił. Złożyliśmy wieczystą przysięgę. Później, podczas bitwy, kiedy wszyscy inni byli zajęci tym, jak odmawiam Voldemortowi, on spojrzał na mnie i prawie niezauważalnie kiwnął głową. No i... Resztę już sama znasz. - uśmiechnęła się do niego i pocałowała go w usta. 
- Ten fragment nigdy mi się nie znudzi.

1 komentarz:

  1. Świetna miniaturka ;* nie czytam tego bloga, ale ta miniaturka jest na prawdę świetna. jeśli jeszcze kiedyś napiszecie miniature dramione to dajcie znać :D

    OdpowiedzUsuń