Strony

niedziela, 4 stycznia 2015

"Proszę obudź się"

Pewnego mroźnego wieczoru młoda brązowowłosa kobieta po wielu nadgodzinach w końcu wyszła z pracy. Przed budynkiem Ministerstwa Magii panowała zamieć śnieżna. Wiał straszliwy wiatr i nic nie było widać. Hermiona Granger szczelniej owinęła się płaszczem i cicho przeklinała swojego szefa, który znowu kazał jej zostać do tak późnej godziny. Musiała tylko dojść do jakiejś mniejszej, pustej uliczki, bo mimo pory i pogody Londyn nadal pozostawał Londynem. Na ulicach były tłumy ludzi. 
- Cholera. - mruknęła po raz kolejny kiedy jakiś facet trącił ją ramieniem na tyle mocno, że się zachwiała. - Zero kultury. Nawet przepraszam nie powiedział.
Sfrustrowana prychnęła i ruszyła dalej. W końcu znalazła miejsce, w którym spokojnie mogła by się deportować. Już miała to zrobić kiedy usłyszała jak ktoś podbiega i krzyczy:
- Venenum occidit*!
Nim zdążyła choćby się uchylić. Zaklęcie trafiło ją prosto w pierś i nie mogła wydobyć z siebie nawet słowa. Kiedy upadła na ziemię przeszył ją paraliżujący ból. Nie mogła poruszyć żadną częścią ciała, poczuła jednak pod głową coś mokrego. Krew. Później straciła przytomność. Jej ostatnią myślą było: Szef mnie zabije jeśli jutro nie przyjdę do pracy.

***

- Mamy młodą czarownicę porażoną czarnomagiczną klątwą! - krzyknęła jedna z uzdrowicielek do swoich współpracowników. - Malfoy, Davies, zajmijcie się nią! 
Draco Malfoy, świeżo upieczony magomedyk, szybko przejął pacjentkę i nawet się jej nie przyglądając. Jego przyjaciel, Scott Davies poszedł przodem, żeby znaleźć salę. 
- Wiadomo co to było za zaklęcie? - spytał uzdrowicielki, która przydzieliła mu zadanie. 
- Nie. Musicie się tego dowiedzieć. - powiedziała pośpiesznie. - A teraz wybacz, ale w jednym odkryto hodowlę Sklątek tylnowybuchowych i kilka osób jest poważnie poparzonych.
Odeszła szybkim krokiem, a Malfoy wreszcie spojrzał na swoją pacjentkę i ze zdziwienia prawie wypuścił różdżkę. Zaatakowaną czarownicą była Hermiona Granger!
- Kto mógł jej to zrobić? - mruknął pod nosem.
Otrząsnął się. Trzeba było ją przecież zbadać i uleczyć. Ruszył przed siebie do sali w drzwiach której czekał na niego Davies. 
- Wiemy jak co jej jest i jak się nazywa? - zapytał kiedy blondyn położył pacjentkę na szpitalnym łóżku. 
- Hermiona Granger. A przynajmniej tak się nazywała w czasach szkolnych. Nie wiem czy wyszła za mąż. I nie wiemy też co to było za zaklęcie. Musimy ją najpierw zbadać. Z tego co widzę ma sporą ranę z tyłu głowy. Całe włosy lepią się od krwi. 

***

W ciągu kolejnych pięciu dni nie znaleźli klątwy, która odpowiadałaby wszystkim objawom. Przez cały ten czas Hermiona Granger nie reagowała na nic. Zupełnie jakby nie żyła, a jednak puls wciąż się utrzymywał. Kiedy Draco Malfoy siedział przy jej łóżku i szukał tego zaklęcia spojrzał na nią, bo wydawało mu się, że usłyszał szelest. Spojrzał i nie mógł oderwać od niej wzroku. Nigdy wcześniej nie zauważył, że ta dziewczyna jest taka ładna. Nagle zapragnął jej dotknąć, złapać za rękę i powiedzieć: "Hermiono, obudź się.". Chciał odgarnąć jej te niesforne brązowe włosy z czoła. I właśnie w tamtej chwili stwierdził,  że choćby miało to trwać dziesięć lat, to znajdzie to głupie zaklęcie i ją wyleczy. Wyleczy, a później przeprosi za te wszystkie lata, kiedy ją gnębił, wyzywał i obrażał. Tamto zachowanie wydało mu się strasznie dziecinne. Pokręcił w końcu głową i wrócił do swoich poszukiwań.

***

Po dwóch tygodniach bezowocnych poszukiwań Draco Malfoy się nie poddawał. Wiedział, że jej puls z dnia na dzień słabnie i, że jeśli szybko nie dowiedzą się co to za klątwa w końcu całkiem zniknie. Dochodziła druga w nocy, a on wciąż siedział w swoim gabinecie z zapaloną lampką na biurku i wertował opasłe tomiszcze pod tytułem "Czarnomagiczne klątwy i jak je zwalczyć". Zarywał już trzecią noc z rzędu. Oczy same mu się zamykały ale wtedy wlewał w siebie kolejną kawę i jakoś funkcjonował przez kolejną godzinę. Wodził nieprzytomnym spojrzeniem po kolejnej stronie i nagle:
- Mam! - krzyknął. Śpiący na kanapie Scott całkowicie go ignorując zachrapał i obrócił się na drugi bok. Blondyn podszedł do niego i potrząsnął nim.
- Co jest? - mruknął zaspany Davies. - Pali się?
- Znalazłem! - Malfoy nagle poczuł, że roznosi go energia. Żadna kawa tak na niego nie zadziałała.
- Swój mózg? Gratuluję. Obudź mnie jak zacznie się palić. - burknął i nakrył głowę poduszką.
- Znalazłem tę klątwę! Już wiem co się stało z Granger i wiem znalazłem sposób na wyleczenie jej! Rusz się! - drąc mu się do ucha zabrał mu poduszkę i zwalił z kanapy.
- Dobra, idę, już, idę. - mruknął pod nosem. - W związku z tym, że właśnie zwaliłeś mnie z kanapy mam prawo podejrzewać, iż poszukiwania twojego mózgu wciąż trwają. 
Malfoy nie zwracał na niego najmniejszej uwagi. Szybkim ruchem zabrał z biurka książkę i teleportował się prosto do sypialni swojego byłego nauczyciela i równocześnie ojca chrzestnego, Severusa Snape'a. 
- Co do diabła?! - krzyknął Snape siadając na łóżku.
- Severusie, potrzebuję eliksiru na jad! Szybko. Tutaj masz wypisane składniki. - rzucił mu książkę.
- Draco, czyś ty na mózg upadł? Pojawiasz się u mnie w sypialni wpół do trzeciej nad ranem i żądasz eliksiru?
- Ty nic nie rozumiesz! Znalazłem sposób, żeby uzdrowić Her...Granger, ale nie uda mi się jeśli mi nie pomożesz. 
- Bierzesz mnie na litość, Malfoy. - westchnął mistrz eliksirów podnosząc się z łóżka. - Wiesz jak tego nienawidzę.
- Dziękuję! - wrzasnął blondyn i Snape już pomyślał, że chrześniak rzuci się mu na szyję i go wycałuje. Wzdrygnął się na samą myśl o tym. Ruszył do swojego laboratorium, a Draco zaraz za nim. 
- Ile ci to zajmie?
- Masz wszystkie składniki?
- Pomóc ci?
- Dasz radę?
- Na pewno się nie pomyliłeś?
- Myślisz, że to zadziała?
Z każdą chwilą miał co raz większą ochotę zabić Malfoy'a. Albo chociaż go spetryfikować. 
- Idź i przynieś mi Ognistej.-warknął. - Stoi w kredensie w salonie.
- Jasne. Już idę. - prawie zaśpiewał Draco i wyszedł z laboratorium.
Severus wykorzystał tę chwilę i zabarykadował drzwi. Po jakichś pięciu minutach usłyszał jak blondyn próbuje wejść i krzyczy, żeby mu otworzył. Uśmiechnął się z triumfem i rzucił zaklęcie wyciszające. Przez następny kwadrans w spokoju kończył eliksir. Później cofnął wszystkie zaklęcia i wpuścił Malfoy'a. Ten rzucił tylko szybkie "Dzięki!" zgarnął książkę i magiczną miksturę i deportował się.
- Najbardziej na świecie nienawidzę zakochanych. - westchnął i poszedł położyć się spać.

***

- Mam eliksir! - wrzasnął Draco kiedy tylko znalazł się w pokoju Hermiony Granger.
Scott, który właśnie, znowu, przysnął na fotelu obok łóżka pacjentki podskoczył gwałtownie słysząc krzyk blondyna. 
- Na Merlina, Malfoy! Jeśli jeszcze raz obudzisz mnie krzykiem lub zrzucaniem z kanapy jak Boga kocham zgłoszę tym wyżej, że wymagasz leczenia psychiatrycznego!
- No już, już. Spokojnie. Musimy podać jej ten eliksir. - podszedł do łóżka Hermiony. - Ja to zrobię, a ty idź powiadom uzdrowicielkę Williams, że znaleźliśmy sposób.
Kiedy Davies wyszedł z pokoju Draco odkorkował fiolkę i pochylił się nad dziewczyną. Delikatnie rozchylił jej usta i nagle poczuł nieodpartą chęć pocałowania jej. Przytknięcia swoich ust do jej cudownych malinowych warg. Pokręcił głową. Po pierwsze: jest nieprzytomna. Po drugie: jest jego pacjentką. A po trzecie: to jest Granger! Tak naprawdę to żaden z tych "powodów" mu nie przeszkadzał. O dziwo trzeci również. Ale musiał uszanować to, że ona może tego nie chcieć... Poza tym lada chwila może tu być jego przełożona i... Cholera! Przecież miał podać jej ten eliksir! Powoli wlał jej do ust niebieski płyn. Trochę pociekło jej po brodzie. Wziął chusteczkę z pudełka na stoliku i wytarł ją delikatnie. Później otworzył książkę na odpowiedniej stronie. Zgodnie z tym co było tam napisane, Hermiona powinna obudzić się do dwunastu godzin. Jeśli to się nie stanie znaczy, że eliksir się nie przyjął bądź został źle sporządzony i... ona umrze.
- Pozostaje tylko czekać i mieć nadzieję. - powiedział i przysunął sobie fotel tak, by był tuż obok łóżka. Usiadł na nim i ujął delikatnie małą dłoń dziewczyny. Będzie tu siedział do czasu, aż się obudzi. 

***

Minęło dokładnie jedenaście godzin i pięćdziesiąt minut, a Draco Malfoy wciąż siedział przy jej łóżku. Przy łóżku Hermiony Granger. Nie raz Scott chciał się z nim zmienić. Nawet uzdrowicielka Williams, jego przełożona proponowała mu, żeby się zdrzemnął. Ale on był nieugięty. Siedział w tym samym miejscu od podania brązowowłosej eliksiru. Od tamtego momentu nawet na moment nie puścił jej ręki. Davies trzy razy przynosił mu herbatę i kawę, ale żadnej nie wypił. 
- Draco, - powiedziała cicho uzdrowicielka Williams. - na pewno nie chcesz, żeby ktoś cię zmienił?
- Nie. - odparł tonem, który sam w sobie oznaczał koniec jakichkolwiek negocjacji.
Nie teraz. Nie kiedy zostało dziesięć minut. uzdrowicielka pokręciła tylko głową i wyszła zamykając za sobą drzwi. Minęło kolejne pięć minut. Nie obudziła się. Kolejne trzy. Nic.
- No, dalej, Granger. - szepnął niepewnie odgarniając delikatnie włosy z jej czoła.
Następna minuta.
- No dalej. - czuł, że głos zaczyna mu się łamać. Ona musi odzyskać przytomność. - Uda ci się. Po prostu otwórz oczy.-poczuł, że łzy płyną mu po policzkach. - Obudź się, Hermiono. Proszę.
Pochylił się i położył głowę tuż obok jej dłoni, którą wciąż trzymał. Usłyszał jak zegar tyka i w końcu dochodzi do pełnego obrotu. Już nie ma szans. To koniec. Nie wyszło. I nagle poczuł, że ktoś ściska jego dłoń.Uniósł głowę i zobaczył, że leżąca w łóżku dziewczyna, Hermiona Granger, z powodu której właśnie płakał, tak, on, Draco Malfoy płakał, patrzy na niego zdziwiona i zmieszana. Zaraz po tym jak zobaczyła łzy na jego policzkach uśmiechnęła się delikatnie i powiedziała cicho:
- Kto by pomyślał, że Draco Malfoy będzie przeze mnie płakał.
A blondyn nie zważając na nic i w ogóle nie zastanawiając się nad tym co robi przysunął się do brązowowłosej i wpił się w jej usta. Ta najpierw była zbyt zdumiona by zrobić cokolwiek, ale zaraz położyła dłoń na karku blondyna i przyciągnęła go do siebie jeszcze bardziej. Kiedy w końcu się od siebie odsunęli Hermiona starła z policzka Draco ostatnią łzę, a on powiedział:
- Czekałem na to całe lata.
Granger uśmiechnęła się.
- I dwanaście godzin.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
*Venenum occidit-zaklęcie wymyślone na potrzeby opowiadania

3 komentarze:

  1. Pierwsze co rzuca się w oczy to ten cudowny szablon.
    Zobaczyłam go i pomyślałam "ten blog musi być niezły".
    I jestem tutaj i zostanę na dłużej. Słodka notka!
    Zabieram się za czytanie kolejnych wpisów, mam nadzieję, że się nie rozczaruje. Postaram się komentować w wolnych chwilach i życzę powodzenia w dalszym pisaniu! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Best 10 casino near me - MapyRO
    Casinos Near Me · Hollywood Casino at Charles Town 남양주 출장샵 Races, Charles 의정부 출장마사지 Town Races, Horseshoe Casino at 여주 출장마사지 Charles 사천 출장샵 Town Races, 포항 출장안마 Cucamonga, Casino at Charles Town Races

    OdpowiedzUsuń